DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 1
Teraz będzie coś osobistego. Taki mój coming out. Nie, nie jestem gejem, chociaż nic do gejów nie mam. Będzie o mnie bardzo osobiście.
147 kilogramów obywatela. Słuszną linię ma nasza partia.
Trzy lata minęły od mojej ostatniej próby, jak to ja nazywam, DOPROWADZANIA SIĘ. Próby całkiem udanej. Przez niespełna trzy miesiące mój organizm zrzucił 40 kilogramów. To był piękny czas. Akurat kupowałem mieszkanie. Pamiętam jak na podpisanie u notariusza aktu zakupu założyłem koszulę i spodnie dawno zapomniane na dnie szafy. Zapomniane ze względu na swój rozmiar. Tak, to były naprawdę miłe czasy. Wtedy miałem taki plan, żeby na swoje najbliższe urodziny ważyć poniżej 100 kilogramów. Nie udało się, zabrakło 7, a potem wszystko, jak zawsze u mnie, posypało się.
Dziś jestem znowu w pozycji wyjściowej i znowu chciałbym spróbować. Do urodzin nie dam rady, ale chciałbym do wiosny zdążyć. Chciałbym w najbliższy weekend majowy pojechać na rowerową przejażdżkę ze swoimi dzieciakami. Chciałbym wyjąć z szafy koszule i spodnie i założyć je z dumą.
Tak naprawdę chciałbym to zrobić dla zdrowia. Obecna lista dolegliwości, które mi doskwierają, jest naprawdę obszerna.
Wspomniałem o rowerze. To dla mnie jest naprawdę wyzwanie. I marzenie. Bardzo bym znowu chciał pojeździć, ale nie mogę. Bolący kręgosłup nie pozwala na to. Żeby schudnąć przydałoby się pojeździć rowerem, ale nie mogę jeździć rowerem, zanim nie schudnę. Takie błędne koło. Ale bardzo chcę. To moje marzenie. Chwilowo innych nie mam.

24 listopada 2019 - dzień pierwszy
Sporo dziś rozmyślałem, sporo planowałem, układałem swoje harmonogramy, terminarze, plany na przyszłość.
Wymyśliłem, że wdrażam plan naprawczy, ale nie taki krótkotrwały, na jutro, na pojutrze, dotyczący tylko diety i schudnięcia, ale taki globalny, dłuższy, obliczony na naprawę wielu aspektów mojego życia. Musicie wiedzieć, że dla takiej osoby jak ja, planowanie czegokolwiek na okres dłuższy, niż kilka godzin, to naprawę jest wielkie wydarzenie. A tak właśnie ma być tym razem.
Długo zastanawiałem się nad kwestią moich finansów spędzającą mi co rusz sen z powiek. Zawsze za mało, zawsze pod koniec miesiąca bez grosza, bez jakiejkolwiek odłożonej sumy na czarną godzinę. Parę tygodni temu, kiedy Ola potrzebował w środku nocy wsparcia, kiedy chciała, żebym do niej przyjechała pomóc w ratowaniu kota, ja po prostu nie miałem grosza na koncie, żeby zapłacić za taksówkę. Pomyslałem, że muszę coś z tym uczynić.
Nie ma na razie pomysłu jak zarabiać więcej, nie mam w sobie takiej porcji odwagi, żeby zmienić pracę, na lepszą, na lepiej płatną. Lata lecą, a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Wymyśliłem zatem, że skoro nie mogę zdobyć więcej pieniędzy, to przynajmniej muszę lepiej wykorzystać to, co mam. Łatwo nie będzie, bo wiadomo, że od samego mieszania herbata zwykle słodsza się nie robi, ale trzeba spróbować.
Od wielu lat prowadzę w excelu comiesięczną rozpiskę swoich wydatków. Wygląda to tak, że przed wypłatą rozpisuję sobie zestawienie wszystkich swoich przyszłych wydatków. Tych bezwzględnie koniecznych, tych trochę mniej potrzebnych i paru takich, które chciałbym zrealizować, żeby odrobinę połechtać swoją próżność. Potem, w dniu w którym moje konto osobiste w pomarańczowych banku zasili kwota wynagrodzenia za świadczone przeze mnie usługi w firmie FedEx, siadam głęboko w fotelu, zapinam pasy i dokonuję przelewów. Bez wielkich skrupułów oddaję wszechświatowi większość tego, co przed chwilą dostałem. Po opłaceniu tego, co konieczne (kredyty, opłaty, pieniądze dla dzieci), przechodzę do drugiej części zadania, czyli wydawania pieniędzy na rzeczy mniej istotne. I tutaj mam zwykle problem. Nie umiem sensownie wydawać pieniędzy. Nawet jeśli teoretycznie przeznaczyłem parę groszy na zakup czegoś, co może mi sprawić przyjemność (kino, książka), to i tak w końcu nie decyduję się na zakup, rezygnuję, boję się wydawać te pieniądze... Potem, rzecz jasna, wydaję je na jedzenie, które zwykle w sporej ilości marnuję, na inne mało istotne rzeczy. Pieniędzy nie ma, satysfakcji także, są za to dodatkowe kalorie i oczywiście poczucie winy z tego powodu. I tak w kółko.
W ramach odzyskania części pieniędzy postanowiłem wypowiedzieć umowę telewizji UPC. Spokojnie, nie po to, żeby odstawić prawie nowy telewizor do szafy, jestem zbyt uzależniony od oglądania filmów, seriali, meczów piłkarskich. Po prostu idąc za światowymi trendami przechodzę na 100%, legalne pobieranie rozrywki z internetu. Nie będzie to telewizja kablowa z wymaganym okresem umowy na długie 24 miesiące, ale telewizja internetowa, bez zobowiązań, tylko z tymi kanałami, które będę chciał oglądać, a w dodatku za znacznie niższą cenę. 70 złotych miesięcznie piechotą nie chodzi. We wrześniu przyszłego roku spłacę raty za telewizor, a także zakończę spłacanie telefonu w Play. Następnego na razie nie wezmę. W grudniu 2020, będę miał również spłacony kredyt w koncie i wtedy moje finanse powinny stanąć na równe nogi. W każdym nowym miesiącu (od stycznia) będę odkładał 300 złotych (nazywam to bonusem) na sfinansowanie zakupu rzeczy do mojego mieszkanie. Mikrofala, szafka do kuchni, sofa do spania, biurko komputerowe, balkon, malowanie pokoju, remont w łazience. Wszystko po kolei wraz z napływającymi środkami. Do tego dieta mają doprowadzić mnie za rok do stanu używalności. Dwa razy w miesiącu zakup zapasów jedzenia (tofu, warzywa, orzechy, soja, ciecierzyca, kasze, ryż), a w tygodniu tylko zakupy podstawowych rzeczy (woda, soki, chleb, owoce).
Taki jest plan. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, za rok, na 53 urodziny powinienem żyć i wyglądać inaczej, niż dziś. Mam taką nadzieję...
Długo zastanawiałem się nad kwestią moich finansów spędzającą mi co rusz sen z powiek. Zawsze za mało, zawsze pod koniec miesiąca bez grosza, bez jakiejkolwiek odłożonej sumy na czarną godzinę. Parę tygodni temu, kiedy Ola potrzebował w środku nocy wsparcia, kiedy chciała, żebym do niej przyjechała pomóc w ratowaniu kota, ja po prostu nie miałem grosza na koncie, żeby zapłacić za taksówkę. Pomyslałem, że muszę coś z tym uczynić.
Nie ma na razie pomysłu jak zarabiać więcej, nie mam w sobie takiej porcji odwagi, żeby zmienić pracę, na lepszą, na lepiej płatną. Lata lecą, a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Wymyśliłem zatem, że skoro nie mogę zdobyć więcej pieniędzy, to przynajmniej muszę lepiej wykorzystać to, co mam. Łatwo nie będzie, bo wiadomo, że od samego mieszania herbata zwykle słodsza się nie robi, ale trzeba spróbować.
Od wielu lat prowadzę w excelu comiesięczną rozpiskę swoich wydatków. Wygląda to tak, że przed wypłatą rozpisuję sobie zestawienie wszystkich swoich przyszłych wydatków. Tych bezwzględnie koniecznych, tych trochę mniej potrzebnych i paru takich, które chciałbym zrealizować, żeby odrobinę połechtać swoją próżność. Potem, w dniu w którym moje konto osobiste w pomarańczowych banku zasili kwota wynagrodzenia za świadczone przeze mnie usługi w firmie FedEx, siadam głęboko w fotelu, zapinam pasy i dokonuję przelewów. Bez wielkich skrupułów oddaję wszechświatowi większość tego, co przed chwilą dostałem. Po opłaceniu tego, co konieczne (kredyty, opłaty, pieniądze dla dzieci), przechodzę do drugiej części zadania, czyli wydawania pieniędzy na rzeczy mniej istotne. I tutaj mam zwykle problem. Nie umiem sensownie wydawać pieniędzy. Nawet jeśli teoretycznie przeznaczyłem parę groszy na zakup czegoś, co może mi sprawić przyjemność (kino, książka), to i tak w końcu nie decyduję się na zakup, rezygnuję, boję się wydawać te pieniądze... Potem, rzecz jasna, wydaję je na jedzenie, które zwykle w sporej ilości marnuję, na inne mało istotne rzeczy. Pieniędzy nie ma, satysfakcji także, są za to dodatkowe kalorie i oczywiście poczucie winy z tego powodu. I tak w kółko.
W ramach odzyskania części pieniędzy postanowiłem wypowiedzieć umowę telewizji UPC. Spokojnie, nie po to, żeby odstawić prawie nowy telewizor do szafy, jestem zbyt uzależniony od oglądania filmów, seriali, meczów piłkarskich. Po prostu idąc za światowymi trendami przechodzę na 100%, legalne pobieranie rozrywki z internetu. Nie będzie to telewizja kablowa z wymaganym okresem umowy na długie 24 miesiące, ale telewizja internetowa, bez zobowiązań, tylko z tymi kanałami, które będę chciał oglądać, a w dodatku za znacznie niższą cenę. 70 złotych miesięcznie piechotą nie chodzi. We wrześniu przyszłego roku spłacę raty za telewizor, a także zakończę spłacanie telefonu w Play. Następnego na razie nie wezmę. W grudniu 2020, będę miał również spłacony kredyt w koncie i wtedy moje finanse powinny stanąć na równe nogi. W każdym nowym miesiącu (od stycznia) będę odkładał 300 złotych (nazywam to bonusem) na sfinansowanie zakupu rzeczy do mojego mieszkanie. Mikrofala, szafka do kuchni, sofa do spania, biurko komputerowe, balkon, malowanie pokoju, remont w łazience. Wszystko po kolei wraz z napływającymi środkami. Do tego dieta mają doprowadzić mnie za rok do stanu używalności. Dwa razy w miesiącu zakup zapasów jedzenia (tofu, warzywa, orzechy, soja, ciecierzyca, kasze, ryż), a w tygodniu tylko zakupy podstawowych rzeczy (woda, soki, chleb, owoce).
Taki jest plan. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, za rok, na 53 urodziny powinienem żyć i wyglądać inaczej, niż dziś. Mam taką nadzieję...
Sportowo, to był bardzo udany weekend. Niemal idealny. Wszystko zawiera się na trzech poniższych obrazkach.



Kulturalnie też nie było najgorzej. Czytam drugą część powieści kryminalnej Tomasza Konatkowskiego:


a także zacząłem oglądać serial FOX o nowej wersji "Wojny Światów". Zaczęło się ciekawie.

Komentarze
Prześlij komentarz