DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 22





15 grudnia 2019 - dzień dwudziesty drugi


Przeprowadziłem dziś ważenie kontrolne. 
Rezultat gorszy, niż tydzień temu i to jest trochę deprymujące. Ale z drugiej strony, najważniejsze jest dobre samopoczucie, zdrowe odżywianie, fakt, że wchodzę po schodach bez poważnej zadyszki.  To są efekty zmiany sposobu żywienia.  Na pewno zmiana wagi również będzie miała miejsce.  Na marginesie tego pomiaru, refleksja: Kiedy odżywiałem się źle, spożywając dziennie po 7 - 8 tysięcy kalorii, niezdrowych kalorii, to waga oczywiście wzrastała, ale nie działo się to z dnia na dzień. Przekraczałem powoli kolejne bariery wstydu i zdrowego rozsądku. Najpierw 135 kg, potem 140, wreszcie 153 kilogramy. A teraz, kiedy wyeliminowałem z codziennej diety większość złych rzeczy, kiedy spożywam wartościowe, zdrowe, przygotowane przez siebie, nie przetworzone produkty, to waga nie spada, albo czyni to bardzo wolno.  Taki paradoks.  Czytając poradnik na jednym z blogów wegańskich uświadomiłem sobie prostą rzecz:  zdrowa dieta to jedno, a ograniczanie kalorii w celu schudnięcia, to drugie.  Po prostu -  kiedy jem zdrowe, pyszne ciasto bananowe, to jest to faktycznie zdrowe, owszem, ale zawiera mimo wszystko mnóstwo kalorii.  Orzechy, mąka orzechowa, to jednak spora dawka energii.  Trzeba sobie z tego zdać sprawę.   Pogoda za oknem kiepska, zimno, wieje, pada, ciemno.  Nie sprzyja to do spacerów. A szkoda, bo pewnie te spacery bardzo pomogły mi w spalaniu.  Muszę o tym pomyśleć.  Muszę to wprowadzić w życie, po prostu. 


Dzisiejszy obiad, to pokłosie wczorajszej kuchennej sagi z kiełbasą z fasoli.  

Fajny przepis, pół dnia (z przerwami) spędzone w kuchni i efekt końcowy taki sobie.  
Kiełbaski wegańskie z fasoli czerwonej, kaszy jaglanej, mąki z ciecierzycy, płatków drożdżowych i przypraw. Dużo pracy, dużo blendowania, podgrzewania, pieczenia.  
Koniec końców, na blasze pojawiło się coś takiego:


Nie do końca stężały po upieczeniu w piecu, smak  i aromat, kiedy były jeszcze surowe, całkiem interesujący, wędzony, aromatyczny, ostry.  Następnego dnia, po wystygnięciu, zrobiła się już mniej aromatyczna, lekko mdła.  Generalnie nie mogę powiedzieć, że smakowały mi te kiełbaski.  Były dobre.  Zresztą, ja jestem w tej chwili na takim etapie  diety, że każde pożywienie, które przygotowuję, jest dla mnie smaczne, naprawdę. Udało się, chyba, trochę odtruć organizm, więc i odczuwanie smaków powróciło. 


Dziś odsmażone na patelni, z frytkami z piekarnika, z kapustą kiszoną, selerem naciowym, prezentuje się właśnie tak:



 Boozy & Glory i ich piosenka o West Ham United z najnowszej płyty:







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEGENDA O DZIADKU KIJAKU

DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 158