ZŁOTA PIŁKA, CZYLI BALLON D'OR

Wczoraj w Paryżu uroczyście wręczono  nagrody France Football, czyli doroczną Złotą Piłkę. 





Jak zawsze w takich sytuacjach nie obyło się bez nadmiernych oczekiwań, nadmuchanych baloników emocji,  rozczarowań.  Nie inaczej było wczoraj.

Ballon D'Or.

Wygrał Messi i dla wielu nie jest to niespodzianka. 

https://pbs.twimg.com/media/EKzzjCwX0AI6Lxl?format=jpg&name=small

 Ja jednak z piłkarskiego  roku 2019 roku zapamiętam najbardziej to zdjęcie Argentyńczyka po klęsce na Anfield Road.  Najlepszy piłkarz świata upokorzony, bezsilny, nieszczęśliwy.  A jednak to było za mało, żeby ktoś ze wspaniałej ekipy Liverpoolu zyskał wśród głosujących więcej uznania.



A propos tego meczu,  to jedno z dwóch spotkań Liverpoolu, spotkań, które przeszły na zawsze do klubowej legendy klubu z miasta Beatlesów, jednocześnie dwóch meczów, których o mało co bym... nie obejrzał. Pierwszy to oczywiście finał Ligi Mistrzów ze Stambułu, gdzie potwornie zmęczony po całodziennej pracy, z najwyższym trudem obserwowałem zmagania w stolicy Turcji.  Po trzech golach straconych  przez Liverpool  już szykowałem się do wyłączenia odbiornika telewizyjnego, ale jak to często bywa w podobnych sytuacjach, uruchomiło mi się klasyczne w takich sytuacjach  "poczekałem jeszcze chwilkę".   No i koniec końców załapałem się na epickie wydarzenie w dziejach piłkarskiej Ligi Mistrzów. 
Drugi mecz z tej kategorii, to właśnie rewanżowy mecz  Liverpoolu z Barceloną na Anfield.  Nie będę ukrywał, że okazałem się człowiekiem bardzo małej wiary i zwyczajnie nie wierzyłem w to, że moi ulubieńcy  będą w stanie odrobić trzy bramkową stratę z pierwszego spotkania na Camp Nou.  Mój brak wiary bardzo mocno wspierał brak w składzie kilku czołowych zawodników. Nie było otwartej transmisji z tego spotkania, wynik na livescorze stawał się coraz bardziej obiecujący, więc zacząłem szukać gdzieś w necie jakiegoś streamu z tego meczu.  Szło mi kiepsko, a to co znalazłem nie bardzo nadawało się do oglądania. Jedyny sensowny obraz miał dźwięk puszczany z prawie pół minutowym opóźnieniem.  Kiedy The Reds zaczęli  strzelać kolejne gole Barcelonie. ja nie mogłem zrozumieć w tym tureckim, bodajże,  komentarzu przesuniętym w czasie o trzydzieści sekund, nie mogłem się połapać czy widzę kolejne gole, czy to jakieś powtórki i generalnie o co w tym wszystkim chodzi.  Dopiero dwa dni później, nagrałem sobie  retransmisję tego meczu na dysk nagrywarki, w jakości HD i odtwarzam sobie, kiedy jest mi smutno. 

Dlatego bardzo chciałem, żeby Złotą Piłkę otrzymał obrońca The Reds Virgil van Dijk.  Moim zdaniem zasłużył sobie na to, jak nikt inny.  Jak nikt inny wpływał  na losy meczu swojej drużyny, zdobywając ze swoim czerwonym klubem tytuł najlepszej drużyny Europy, a z  pomarańczową reprezentacją robił furorę w Lidze Narodów.  Dla tych, którzy nie oglądają na co dzień ligi angielskiej powiem tylko, że facet w ostatniej kolejce jako stoper strzelił dwa zwycięskie gole dla swojej drużyny, a w całej najlepszej lidze świata ma obecnie taką pozycję, że dziennikarze i komentatorzy  gloryfikują ostatnio wyczyn jednego z napastników, któremu udało się  ograć Virgila  w pojedynku jeden na jeden  po raz pierwszy od prawie roku.  Oczywiście ograć nie znaczyło, że  zdobyć gola. 

https://pbs.twimg.com/media/EK3n-bRXYAUyxhk?format=jpg&name=900x900 


Nie można przy tej okazji pominąć faktu, że w pierwszej siódemce plebiscytu znalazło się miejsce dla czterech zawodników FC Liverpool, a wśród wszystkich trzydziestu nominowanych  było jeszcze trzech kolejnych graczy Jurgena Kloppa, do tego Alisson Becker został uznany najlepszym bramkarzem  roku.  Brzmi nieźle, prawda?  


Na koniec nie może zabraknąć dwóch zdań o Robercie Lewandowskim.  
Znowu wyszła na wierzch polska słabość i wzdychanie do sukcesów za wszelką cenę. Robert jest dobrym piłkarzem.  Nawet świetnym. Strzela wiele bramek, ale czy naprawdę uważacie, że jest obecnie najlepszym grajkiem na świecie, serio?   Z reprezentacją Polski nie osiągnął żadnego sukcesu, sromotnie przegrał Ligę Narodów. W Lidze Mistrzów w starciu z Salahem, Mane, Alissonem i kolegami  nie zdobył gola, jak zresztą i cała jego drużyną i odpadł z tych rozgrywek. Wszyscy chwalą, że w tegorocznej Bundeslidze ma aż 16 goli.  To prawda, dużo, ale taki Timo Werner ma w tej chwili tylko trzy gole mniej od Roberta, a dołożył do tego aż pięć kolejnych asyst. Robert w tej dziedzinie zaistniał tylko raz, symbolicznie. Tak tylko piszę, żebyście zrozumieli, że świat na Polsce nie kończy się i są jeszcze inni dobrzy zawodnicy na świecie.  Obiektywnie rzecz ujmując, Robert zasłużył na powiedzmy TOP 5, bo obecność na trzecim miejscu tego zestawienia Cristiano Ronaldo to jakieś zwykłe nieporozumienie.  Zajął ósme  i to na pewno jest wielka sprawa, z której wszyscy polscy kibice powinni się cieszyć, zamiast pomstować na organizatora, że to był kabaret.  Coś w tym musi być, skoro na Roberta oddano "tylko" 44 głosy. Z czego sześć oczek wrzucił do puli reprezentant polskiej TVP.  Przy okazji w głosowaniu na najlepszego bramkarza świata głosował na Wojciecha Szczęsnego.  Nie mówcie potem, że coś tu było niesprawiedliwe. 

Robertowi trochę pewnie zrobili nadziei na lepszy wynik, sadzając go tuż obok głównej postaci wieczoru. No, nie dziwię się, że pojawiło się potem na jego twarzy spore rozczarowanie.

https://golfnews.pl/wp-content/uploads/2019/12/2019-12-02_202739.png


Może gdyby w konkursie nasz piłkarz wystawił swoją żonę, to podium byłoby murowane. 

https://v.wpimg.pl/OTQwNC5qJj1-RH1xTUJ2bH4EKDRFXzgkMhMgbUUdYCc2KDomVAIqJg4BYXZRFHlkZUJ7cAcXd21gKH13AUh2YGFDYClFFg==










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEGENDA O DZIADKU KIJAKU

DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 158