DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 50




12 stycznia 2020 - dzień pięćdziesiąty


Dawno mnie tu nie było.  To efekt lekkiego "przygaśnięcia".  Nowy Rok, urodziny,  to dla mnie zawsze trudny okres. A do tego ostatnie dni nie układają się najlepiej.  
Do pracy powinno się chodzić z przyjemnością.  A jeśli nie z przyjemnością, to przynajmniej bez większego stresu.  A u mnie tak nie jest.  Lubię swoją pracę, lubię współpracę z dziewczynami, z chłopakami z magazynu.  Cieszę się, kiedy jestem im potrzebny, kiedy mogę w czymkolwiek pomóc, to dodaje mi sił.  Ale niestety, ta zasada nie działa w kontaktach z kierownikiem.  Z jakiegoś powodu nie mogę się z nim porozumieć. Kiedyś, byłem jedną z tych osób, które były w tym oddziale ważne, z którymi się rozmawiało, pytało o zdanie. Teraz zostałem totalnie odcięty od wszystkiego, co istotne dla oddziału. Zamykają przede mną drzwi, nie jestem potrzebny.  Gorzej - o sprawach dotyczących moich podwładnych kierownik debatuje za zamkniętymi drzwiami z nimi samymi - ostentacyjnie mnie pomijając.   A do tego wszystkiego, ciągle, każdego dnia niemal,  próbuje mi w mówić, że źle pracuję, że nie robię poprawnie wymaganych zleceń, że nie ma w tym jakości itp.  Znam swoją wartość i nikt nie będzie mi wmawiał, że nie jestem nic wart. Mogę stanąć w zakłady, że w zdecydowanej większości spraw, którymi się zajmuję ja i moje dziewczyny, robimy to bardzo dobrze, zdecydowanie lepiej, niż robią to inni w kraju, wliczając w to te oddziały, do których jeździmy, żeby rzekomo uczyć się od lepszych.  Prawda jest taka, że to do nas powinno się przyjeżdżać pobierać nauki. Ale nie jestem doceniany, z jakiegoś powodu odrzucony.  Ciąży mi to mocno, sprawia, że praca nie jest czymś przyjemnym.  Nie wiem jaka będzie przyszłość, nie rysuje się kolorowo...

Moje odchudzanie również nie przebiega tak, jak sobie zaplanowałem. Niby wszystko jest ok, niby ciągle przestrzegam diety wegańskiej, nie piję słodzonych napojów, nie jem lodów i innych słodyczy, nie piję alkoholu,  mimo wszystko nie jestem w stanie  zmniejszyć wagi poniżej tego, co udało się na początku osiągnąć. 
Ponieważ nie chcę zaprzepaścić tego wszystkiego, co zmieniłem do tej pory,  spróbuję wejść znowu o jeden poziom wyżej. Od jutra  wracam do liczenia kalorii.   Poprzednio, trzy lata temu, dało to świetny efekt, wprowadziło pierwiastek dyscypliny do tego przedsięwzięcia, a przede wszystkim, tak uwielbiany przeze mnie element statystyczny. Więc spróbuję.  



Dziś 28 Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Kiedyś  czas zjednoczenia Polaków wokół słusznej sprawy, a dziś...  dziś nadal jest to święto wielu milionów Polaków i niech tak pozostanie

No i jeszcze mieszkanie. Od pewnego czasu zainteresowałem się remontem swojego mieszkania.  Może nie do końca remontem, ale przynajmniej poprawą wystroju.  Dla kogoś,  kogo często depresja wciska w fotel na długi czas, sam fakt rozmyślania o zmianie koloru ściany w salonie już jest wydarzeniem wartym nagłośnienia. Na początku myślałem o zagospodarowaniu balkonu, potem pomyślałem o wymalowaniu ścian w pokoju, dalej wymyśliłem wstawienie wanny w łazience oraz jakiejś szafki w kuchni.  Z każdym dniem apetyt zaczął rosnąć wspierany telewizyjnymi programami o remontach i aranżacjach mieszkań. Wstępnie miałem odłożyć po 300 - 400 złotych z każdego miesiąca i do końca roku przeprowadzić małe zmiany w każdym z pomieszczeń.   Ale z czasem wyszło na to, że dysponując tak małymi środkami pieniężnymi nie dam rady przeprowadzić satysfakcjonujących zmian, że lepiej będzie, odłożyć to w czasie i zebrać  więcej pieniędzy na poważniejszy remont.  W tym miesiącu mam jeszcze odłożone pieniądze na bardzo potrzebne mi biurko komputerowe, a potem, według planu w marcu - kwietniu aranżacja balkonu, potem do końca roku postaram się uzbierać na remont salonu, czyli malowanie ścian, TV na ścianie, albo na nowej szafce medialnej, półki na książki, dywan.   W przyszłym roku remont łazienki, czyli wstawienie wanny z funkcją prysznica, nowa umywalka, nowe baterie, malowanie. Na koniec kuchnia.  Potrzebuję nowej szafki z blatem, ale póki co, będzie to jakiś element zastępczy, bo całą kuchnię będę chciał wymienić za dwa lata.  Taki jest plan i bardzo cieszy mnie, że mam w ogóle jakiś plan.  





Dziś na obiad ziemniaki z sosem grzybowym. Sos zaprawiany  śmietaną z kaszy jaglanej. Do tego mleko ryżowe.   Niezła rzecz.  I zdrowa. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEGENDA O DZIADKU KIJAKU

DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 158