DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 55
17 stycznia 2020 - dzień pięćdziesiąty piąty
Okazało się, że liczenie kalorii przynosi zupełnie niespodziewane rezultaty i bywa zaskakujące. Wydawało mi się, że po tylu latach zmagania się z odchudzaniem, dietami, kaloriami itp, nic mnie już nie zaskoczy, a jednak się zdziwiłem. Wczoraj na obiad zjadłem twarożek ze słonecznika. Zresztą, bardzo smaczny twarożek. Doprawiony solą i pieprzem, z dodatkiem rzodkiewki, cebuli i szczypiorku niemal do złudzenia przypominał znane, mleczne twarogi. Przygotowałem również z drugiej porcji słonecznika mleko, ale to nie był udany produkt. Wyszło mocno gorzkie, być może zbyt intensywne, a w dodatku po nocy w lodówce uległo rozwarstwieniu i nie wygląda zachęcająco. Ale twarożek - pierwsza klasa.
Był więc twarożek, do tego dwie kiełbaski wegańskie - wszystko ok. I teraz pora na moje odkrycie związane z liczeniem kalorii. Pieczywo. Wiedziałem, że generalnie jest kaloryczne, ale jakoś nie dopuszczałem do siebie informacji, że aż tak. Dopiero liczenie kalorii uświadomiło mi problem. Trzy bułki z ziarnami (jedną zjadłem w drodze ze sklepu do domu), a potem trzy kromki żytniego chleba. W sumie wydaje się niewiele, ale po dokładnym obliczeniu wyszło mi, że samo pieczywo to ponad 700 kalorii. Spora dawka, jak na dodatek do jednego posiłku w diecie, która założyła spożycie dzienne na poziomie 1100 kalorii. Potrzebna natychmiastowa reakcja.
Dzisiejszy obiad to, można powiedzieć, prawie klasyk. Gotowane ziemniaki, dwa burgery wegańskiej z ciecierzycy i z buraków, kapusta kiszona, marchewka. Przy czym, to czerwone na talerzu, to też są ziemniaki, tylko że czerwone. Też dobre:)
Kaloryczność na założonym poziomie. Nawet trochę poniżej. I tego się trzymajmy, Panie Gramann.
Czytam autobiografię Muńka Staszczyka. Prezent od Siostry na święta. Powrót do przeszłości, do lat młodzieńczych.
...Połóż pistolet na stole na stół i uprzedzenia wyrzuć w kąt...
Komentarze
Prześlij komentarz