DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ZYCIA - 64
26 stycznia 2020 - dzień sześćdziesiąty czwarty
Próbuję jakoś pozbierać myśli, po wydarzeniach ostatnich dni. Nie będę ukrywał, że nie czuję się zbyt dobrze. Ani fizycznie, ani, tym bardziej, psychicznie.
Siadło moje samopoczucie. Nie przynosi dobrych rezultatów moje odchudzanie. Choć w dalszym ciągu trzymam się diety wegańskiej, choć nadal nie spożywam cukru w żadnej postaci już prawie pół roku, nie spożywam alkoholu (tylko jedno piwo w święta z ojcem), choć wyłączyłem z diety mleko, a więc także sery, masło, jogurty, to w dalszym ciągu nie przynosi to oczekiwanego efektu. Okazuje się jednak, że ciągle zbyt wiele spożywam chleba, może za dużo soków, za mało się ruszam, choć staram się robić codzienne porcje kilometrów, aby waga zechciała w jakiś wyraźny sposób zmniejszyć się. To mnie trochę deprymuje.
No, ale nie ma co się oszukiwać, że najbardziej na mój nastrój wpływa kwestia mojej pracy. Trudno mi się na razie pozbierać, to trudne.
W obecnej sytuacji kwestie przyziemne, takie jak dalsze planowanie remontów, odeszły na razie (oby) na dalszy plan.
Zupełnie niespodziewanie wyszukałem na swoim poddaszu, zwanym bardziej precyzyjnie - antresolą, całkiem ładny, czerwony dywanik. Spodobał mi się i teraz leży na podłodze mojego salonu. Jeszcze bardziej spodobało mi się to, że zupełnie niespodziewanie można znaleźć coś wartościowego w swoim mieszkaniu. Dywanik na osłodę.
Komentarze
Prześlij komentarz