LIVERPOOL SZÓSTY RAZ NAJLEPSZY W EUROPIE




Nie jest żadną tajemnicą, że jestem kibicem FC LIVERPOOL  w zasadzie od dziecka. 





I tu muszę się do czegoś przyznać: kibicem The Reds jestem dłużej, niż kibicem Lechii Gdańsk. Taka historia. Trudno, żeby było inaczej, skoro miałem w rodzinie wujka, rodzonego brata mojej Mamy, który po kampanii wrześniowej II Wojny Światowej wyjechał do Anglii i tam, właśnie w Liverpoolu, spędził całe swoje życie. Od dziecka zatem otrzymywałem koszulki, szaliki, proporczyki i inne gadżety klubu z miasta Beatlesów. Nie była to łatwa miłość do klubu. Życie za Żelazną Kurtyną (dla młodych: to coś takiego, jak Wielki Mur w Grze o Tron, tylko znacznie trudniejszy do przebycia) miało swoje prawa, niestety. Wyjechać nie można było. Internetu i streamów nie było; nie było nawet Canal+, żeby oglądać mecze ligi angielskiej. W gazetach nic, ogólnie dramat. Na szczęście czasem coś docierało do nas z wielkiego świata. W r.1983 w 1/4 Pucharu Europy epickie boje ze słynnym angielskim zespołem toczył trzecioligowy obecnie Widzew Łódź. Były więc dwa mecze w telewizji. Było jeszcze coś extra. W czasach głębokiej komuny, przez pewien czas istniał w naszej polskiej siermiężnej telewizji taki wyjątkowy sobotni program o nazwie Studio 2. To w tym programie oprócz takich hitów ówczesnych czasów, jak koncert na żywo w studio słynnej ABBY, czy nie mniej słynny, ówczesny serial sc-fi KOSMOS 1999,






pojawiały się, od czasu do czasu, mecze na żywo z ligi angielskiej zwanej wtedy FIRST DIVISION. Na żywo!. To było coś. Nie za często, ale wystarczająco, żeby klub z Liverpoolu stał się znaczącą częścią mojego życia.


FC Liverpool to klub naprawdę wyjątkowy. To coś znacznie więcej, niż klub. Sami zobaczcie:






To klub, przesiąknięty dramatem. Tym sportowym, jak choćby słynne 0-3 do przerwy w Istambule, ale także ludzkim, jak tragedia na brukselskim Heysel, czy Hillsborough. Ta ostatnia tragedia, która pochłonęła życie 96 osób (rannych zostało prawie 800) na Stadionie Sheffield Wednesday w 1989 roku, na zawsze wpisała się w życie klubu z Anfield. Przez wiele lat klub i kibice Liverpoolu walczyli w sądach o sprawiedliwość i po wielu latach dowiedli, że przyczyną stadionowej tragedii była fatalna organizacja meczu, błędne decyzje organizatora meczu o Puchar Anglii, oraz policji zabezpieczającej spotkanie. Organizator nie wpuścił na czas tłumu widzów stojących pod bramami. Kiedy kibice wreszcie, po rozpoczęciu meczu, dostali się w ogromnej, niekontrolowanej liczbie na trybuny, nie mogli przedostać się na swoje miejsca. Zabezpieczenia nie wytrzymały, bariery pękły, ludzie zginęli. Nawiasem mówiąc: czy to Wam czegoś nie przypomina? Mnie tak. 2 maja 2019, Stadion Narodowy.

Od tamtej chwili FC Liverpool nigdy nie rozgrywa meczów 15 kwietnia.









W tym tygodniu mieliśmy dwa finały europejskich pucharów. W komplecie zameldowały się w nich angielskie zespoły. Tak po prostu.








Wczoraj grał Liverpool. Dla fanów z Anfield to było święto. Przyjechali do Hiszpanii wiele dni wcześniej i po prostu cieszyli się, że są kibicami tego klubu.







Idąc przez wichry i burze, wysoko trzymaj głowę.
I nie obawiaj się ciemności.
Bo na końcu nawałnicy będzie złote niebo
i słodka, srebrzysta piosenka skowronka:


Śmiało idź przez wiatr, idź przez deszcz,
chociaż twoje marzenia wydają się być porzucone i rozwiane.
Idź, idź z nadzieją w sercu, a nigdy nie będziesz szedł sam,

Nigdy nie będziesz szedł sam
Wtedy nie będziesz szedł sam...
Nigdy nie będziesz szedł sam.

A potem był wygrany mecz i szósty w historii tytuł najlepszej drużyny w Europie:



Kapitan The Reds, Jordan Henderson, ściskający się z ojcem...


Nie wszyscy mogli pojechać do Madrytu. Dla nich była ta dzisiejsza parada:



To był wspaniały weekend dla wszystkich fanów FC Liverpool.











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEGENDA O DZIADKU KIJAKU

DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 158