WRACAMY Z EUROPY
Nieprawda, że nie
ma już słabych drużyn w Europie. Są w Polsce.
To już nawet przestało być zabawne.
Jest koniec lipca, a polskie drużyny
w większości zakończyły już swoją zabawę w Europie. Zabawę, bo trudno to
nazwać grą w piłkę nożną. Trzy z czterech reprezentantów polskiego piłkarstwa
odpadło nie dając rady rywalom ze Słowacji, Danii i Łotwy. Tylko Legia gra dalej, chociaż nazywanie
tego, co prezentuje zespół z Warszawy, trudno grą nazwać. Nam najbardziej szkoda gdańskiej Lechii, bo powalczyła, bo strzeliła
trzy gole niezłemu rywalowi, bo po dwóch meczach był remis 3-3, bo polegliśmy dopiero w
dogrywce. Wstydu nie było, ale czy o to
chodzi? Co z tego, że powalczyli, jeśli efekt jest taki sam. Odpadliśmy. W życiu trzeba swoje szanse wykorzystywać, a tutaj
pojawiła się bardzo duża szansa. Ale co z tego, skoro koniec końców wracamy z
Danii na tarczy. Jako kibic nie mam
specjalnych pretensji, ale myślę, że sami piłkarze będą mieli nie przespane
noce, bo zawalili coś, co było naprawdę na wyciągnięcie ręki. Po słabej
pierwszej połowie, po stracie dwóch goli, Lechia strzeliła bramkę kontaktową i
obraz meczu całkowicie się odmienił. Okazało, że Lechia może prowadzić grę na
boisku rywala, że może być groźna, że
przeciwnik jest w dużym strachu. To był
najlepszy okres gry w tym meczu biało –
zielonych. Szczerze liczyłem na gola na 2:2 i radosne zakończenie zmagań, ale
tak się nie stało. W dogrywce – klasyka.
Rywal szybko strzela trzecią bramkę, potem umiejętnie się broni,
organizując groźne kontrataki. My próbowaliśmy do końca, oni nas skontrowali w
ostatniej minucie i rozdział polskiej
piłki pt. Lechia 2019/2020 w
europejskich pucharach można było uznać za zakończony. Z naciskiem na Lechia
2019, a jeszcze precyzyjniej: na lipiec.
Smutne.
Kiedyś walczyliśmy z najlepszymi.
Jak science fiction brzmią teraz opowieści sprzed paru lat, że polski zespół wygrywał
3:1 z Manchesterem City, remisował dwukrotnie z Juventusem, albo walczył jak równy z równym z Realem, a
parę lat wcześniej pokonał Barcelonę.
A dziś? Jesteśmy już kilka kroków
za klubową piłką z Kazachstanu, Czech czy Słowacji. Teraz odpadamy już w rywalizacji z
Łotyszami.
I jak się dobrze zastanowić,
to nikt nie wie dlaczego.
Pieniądze? Legia miała w
poprzednim sezonie budżet klubowy rzędu 40 milionów euro. Czterdzieści milionów wywalone na leniwych,
zmanierowanych piłkarzyków. W lidze holenderskiej to byłby czwarty(!) budżet ligi. Zresztą,
nie tylko Legia byłaby w tej lidze zaliczana do bogatych. O lidze czeskiej, czy słowackiej, nie ma co
nawet wspominać. U nas ogromne pieniądze są pompowane w kluby, piłkarze mają
gigantyczne, jak na nasze warunki, zarobki. Młodzi piłkarze dostają pensje, o
jakich normalni ludzie mogą tylko śnić, więc szybko tracą naturalny pęd do
wspinania się po szczeblach swojej kariery.
Oni już na pierwszym stopniu czują satysfakcję. Czesi, czy Słowacy, kochają swój kraj, ale
wiedzą, że ich ligi, to tylko odskocznia do dobrej kariery i wielkich pieniędzy.
DAC Dunajska Streda, to vice mistrz Słowacji. Miasteczko liczy lekko ponad 22
tysiące mieszkańców. Zdobyli drugie
miejsce w lidze, wypuścili kilku
czołowych piłkarzy ( w tym trzech do naszej ekstraklasy, a nawet jednego do
sosnowieckiego Zagłębia), a potem ograli
Cracovię. Można?
Trzeba tylko mieć jakieś sportowe i życiowe ambicje. U nas piłkarz dwa
razy kopnie piłkę prosto do przodu i już
robią z niego mega gwiazdę, nadzieję polskiej piłki, wszystko. A potem taki zawodnik staje naprzeciwko rywala w europejskich pucharach i nie może
się nadziwić, że oni biegają więcej, konstruktywniej, że jak mają jedną
konkretną sytuację, to ją wykorzystują, bo nauczyli się w dzieciństwie
techniki. U nas w ostatniej kolejce
ligowej w podstawowych jedenastkach swoich drużyn ponad 50% zawodników, to
obcokrajowcy. A pamiętać należy, że 16
miejsc w składzie jest dla Polaków zagwarantowane przepisem o młodzieżowcach.
Nie wierzę, że obcokrajowiec będzie z takim samym zaangażowaniem walczył o
sławę dla polskich klubów w Europie, jak nasz rodzimy zawodnik. Pamiętacie, jak w zeszłym sezonie Górnik
Zabrze cierpiąc na niedobór środków finansowych ściągał i wystawiał do gry
młodych, polskich piłkarzy, często juniorów.
Wszyscy zachwycali się grą zabrzan, zespół bił się o czołowe miejsca w
ligowej tabeli. Co zrobiono potem?
Sprzedano najlepszych, a część pieniędzy wykorzystano na zatrudnienie wątpliwej
jakości obcokrajowców. Nie powtórzono
manewru sprzed roku. Grają marnie, w
ostatniej kolejce w podstawowej jedenastce wybiegło tylko czterech Polaków.
A może my po prostu nie umiemy grać w piłkę?
Skoro umiemy tylko
porządnie skakać na nartach i jeździć na żużlu, a nie umiemy grać w tenisa, w
koszykówkę, to czemu mielibyśmy stać się wirtuozami
w kopaniu piłki.
Szkolenie. Wiecie jak jest w
Holandii?
Tam nikt nie krzyczy na zawodnika, żeby się kiwał. Tam się go zachęca,
żeby robił to jak najczęściej. Najpierw
musi się nauczyć dobrze kopać piłkę, a potem dopiero będą go uczyć taktyki. A u
nas? Sami wiecie.
Smutne to wszystko, ale co zrobić.
Trzeba cieszyć się każdym małym kroczkiem. Od czegoś trzeba zacząć.
zdjęcia ze strony: www.lechia.net
Komentarze
Prześlij komentarz