DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 81

12 lutego 2020 - dzień osiemdziesiąty pierwszy







Musiała w końcu przyjść ta chwila, abym wstąpił wreszcie całym sobą do kościoła wyznawców Wiedźmina.


Nie byłem nigdy wielkim fanem fantasy, nie kręcili mnie nigdy Władcy Pierścieni, ani Wiedźmin. Ale ponieważ na Netflixie pojawił się serial, to wypadało wreszcie zmierzyć się z tym tematem. Dobrzy ludzie podpowiedzieli mi, że przed obejrzeniem serialu warto jednak zapoznać się z prozą, a przynajmniej z jej częścią. Wybrałem wersję słuchowiska, tak zwanej Superprodukcji, z udziałem plejady polskich aktorów. Superprodukcję pamiętałem ze zjawiskowej interpretacji trylogii husyckiej. To było wspaniałe widowisko dźwiękowe, którego słuchało się z zapartym tchem. Uznałem, że teraz nie może być inaczej. Uporałem się z tym dość szybko, choć do przesłuchania miałem kilka dziesiątek godzin. Poszło sprawnie, bo poziom słuchowiska nie odbiegał zbytnio od Narrenturm, czy reszty trylogii husyckiej. Również poziom mojego zaciekawienia był dość wysoki, choć do wspomnianych wcześniej dzieł Sapkowskiego jednak sporo brakowało. Tam było jednak spora, aczkolwiek nie nachalna, dawka ciekawej historii, ogromna porcja przygody i humoru. We Wiedźminie było tego trochę mniej, więcej za to baśniowości i fantasy. Wszystko jednak w zjadliwej dla mnie ilościowo porcji. Było interesująco. Poznałem życie codzienne trzynastowiecznego świata, zarówno tego z wysokich, książęcych, sfer, jak i tych ze społecznych nizin. Dowiedziałem się, jak ludzie żyją, jak ze sobą rozmawiają, co jedzą i piją w karczmach, w co się ubierają, jakich słów i sformułowań używają, kiedy siebie obrażają. Bardzo ciekawe. Świat fantasy, to oczywiście tylko środek do celu, którym jest pokazanie wartości, jakimi kierują się ludzie, ich wzajemnych relacji, uczuć itp. Ciekawe, choć mocno pokręcone. Odnoszę wrażenie, że Sapkowski pisząc kolejne opowiadania nie do końca przewidywał ile tych opowiadań stworzy, jak zostaną przyjęte i w jakiej chronologii poszczególnych bohaterów pokazywać. No, ale może ja się nie znam (pewnie tak jest, w końcu do kościoła wyznawców Sapkowskiego wstąpiłem niedawno i jestem zupełnym neofitą w tych sprawach) i wszystko było z premedytacją zamierzone i właśnie tak miało być.



Wkręciłem się w czytanie/słuchanie sagi o wiedźminie tak bardzo, że odnalazłem w niezmierzonych odmętach internetu mapę stworzoną przez wyznawców Sapkowskiego. Mapę przedstawiającą wymyślony świat wiedźmina i innych bohaterów opowiadań. Śledzenie na mapie krain, miast, rzek, tras wędrówek i innych rzeczy było dodatkowym atutem przy pochłanianiu Sagi o Wiedźminie oraz innych opowiadań. Super sprawa!!!




Czytanie / słuchanie (zostały mi jeszcze do przeczytanie dwa opowiadania) nie było na pewno czasem straconym. Mocne 7/10.


Podbudowany fundamentem literackim mogłem spokojnie przystąpić do oglądania serialu. Osiem odcinków. Ostatnie dwa oglądałem już lekko z przymusu.

Prawdą okazała się teza, że bez przeczytania książki niewiele z tego pojmę. Bez literackiego podkładu nie strawiłbym serialu. Zabrakło mi informacji kto jest kim, gdzie się obecnie znajduje, a przede wszystkim, w jakich czasach. To ważne, bo przecież każdy wie, że czarodzieje z tego świata żyli wiele lat, nie zmieniali się fizycznie i czasem trudno było odgadnąć w jakich wiekach obecnie się znajdują. Dla kogoś nie znającego literackiego pierwowzoru niemożliwym było domyślić się, kim jest dziwna królowa na zamku, co robi jej córka i dlaczego najpierw jest starsza, potem nie ma jej wcale, a na końcu jest młodsza, niż na początku. Dziwny zabieg. Geralt z Rivii, jak zdołałem się utwierdzić po przeczytaniu wielu tomów sagi jest człowiekiem wrażliwym, z zasadami, nie krzywdzący ludzi, przynajmniej bez wyraźnego powodu. Tymczasem w serialu, jeszcze dobrze nie poznaliśmy bohatera, a już stał się słynnym na cały powiat Rzeźnikiem z Blaviken, sam mordując bandę złych ludzi. W książce było to ogromnym przeżyciem dla niego, które powracało do niego wielokrotnie, wpływając na wiele późniejszym jego decyzji, albo bardziej na brak decyzji. W serialu nie było nawet cienie refleksji na ten temat. To, czego najbardziej mi zabrakło w TV, to cała wiedźmińska antropologia, czyli codzienność ówczesnego, średniowiecznego świata. Było takie opowiadanie, kiedy królowa, czy inny ktoś możny wyprawiał ucztę na zamku i było to pretekstem do zapoznania się z obszernym menu tamtych czasów. Poznaliśmy bardzo długą listę wykwintnych potraw, którymi w roku 1200 którymś raczyli się możni ludzie. Kiedy indziej losy bohaterów zaprowadziły nas do wiejskiej karczmy i znowu dowiedzieliśmy się, dla odmiany, co ludzie słabiej urodzeni spożywają, co piją, a nawet w jakich warunkach. To było naprawdę interesujące. W serialu kompletnie tego zabrakło. Postaci ze świata fantasy też wyszły jakoś biednie, mało przekonująco. Jakby budżet serialu, albo jak ktoś mnie przekonywał, brak wystarczającego czasu, tego nie udźwignął. Mamy za to masę czarodziejów, nieustannych walk między nimi, jakby tylko do tego sprowadzić ich profesję.

Jednych z głównych bohaterów sagi, oprócz Geralta, był jego przyjaciel/bard, zwany Jaskrem. W słuchowisku grany przez Sławomira Packa stał się ważną postacią, często zabawną, czasem melancholijną, ale zawsze bardzo konkretną i wyrazistą. W serialu to była jakaś mało istotna, lekko karykaturalna postać. Dubbing. Wydawało mi się, że przeniesienie genialnych głosów, genialnych aktorów ze słuchowiska do serialowej polskiej ścieżki dźwiękowej

będzie zabiegiem oczywistym. Ale wyszło inaczej, głosów użyczyli inni aktorzy i moim zdaniem wyszło to o dwa poziomy gorzej. Szkoda, ale pewnie takie są prawa rynku telewizyjnego.

W serialu nie znalazłem zbyt wielu wątków powieściowych "nieludzi". Nie było, albo były w formie szczątkowej, nie wnoszącej do serialu zbyt wiele, krasnoludów, driad, gnomów, elfów, niziołków, wampirów itp. To były elementy tworzące klimat i wydaje mi się, cały sens powieści. W serialu to było bez znaczenia. Ja wiem, że adaptacje powieści rzadko kiedy wychodzą zgodnie z oczekiwaniami i wyobrażeniami widzów, ale jednak w tym przypadku zabrakło mi zbyt wielu rzeczy. Odnoszę wrażenie, że serial został stworzony tak, aby dogodzić gustom tych, którzy przygody Geralta z Rivii znają jedynie ze zmagań na konsoli, a nie z kart powieści. Bo sumie i po co? Kto by tam w dzisiejszych czasach czytał książki?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEGENDA O DZIADKU KIJAKU

DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ RESZTY MOJEGO ŻYCIA - 158